Morsowanie! Mój sposób na regenerację!

To co to jest to całe morsowanie? Coraz więcej słyszy się ostatnimi czasy o morsowaniu. Coraz więcej widzi się też zwolenników tej… no właśnie… dość specyficznej formy spędzania czasu! 😀 To była moja pierwsza myśl, kiedy spotkałem się z tą aktywnością gdzieś w internecie. Myślałem sobie: „Co jak co, ale lodowata woda to nie dla mnie, nigdy w życiu!”. Teraz staram się regularnie, co niedzielę, razem ze znajomymi stawić się na plaży, żeby… zanurzyć się w lodowatej wodzie! 😀 Jak do tego doszło i co mnie skłoniło do zmiany decyzji? Wszystko w poniższym artykule! Bawcie się dobrze! 😀

img_7521„Tomku, wielkie dzięki!”

Mimo, że ostatnio zachęcam wiele osób do morsowania, to nie ja jetem sprawcą całego zimowego zamieszania. Tak naprawdę nie spróbowałbym wskoczyć do zimnej wody, gdyby nie regularne pytania jednego z klubowiczów Calisthenics Academy – Tomka! Korzystając z okazji: „Tomku, wielkie dzięki!”. Ja o morsowaniu rozmyślałem tak naprawdę już od zeszłego roku, ale jakoś tak wychodziło, że przekładałem to na później, później i później… Jeśli coś Ci to mówi, to trafiłeś w sedno! Chyba każdy z nas pada czasem ofiarą prokrastynacji, czyli odkładania działań na później. Ja nie jestem wyjątkiem 😉 Jeśli nie wiesz czym jest prokrastynacja zachęcam Cię do przeczytania mojego artykułu na ten temat – „Zrobię to jutro…” czyli o odkładaniu działań na później! Jednakże Tomek regularnie wstawiał fotki z kąpieli oraz pytał się mnie na treningach kiedy wpadnę… w sumie nie, bardziej mnie cisnął, mówiąc, że tylko gadam i nigdy się nie odważę! I to chyba zadziałało! 😀

 

Trzeba wygrywać z własnymi słabościami

Myślę sobie: „Przecież trzeba być odważnym. Trzeba wierzyć we własną siłę. Trzeba przestać poddawać się obawom i wygrywać z własnymi słabościami. Jeszcze do tego Tomek mi mówi, że się nie odważę… No to patrz!”. Obawy przed nowym i nieznanym to wręcz naturalna kwestia. Jednakże nigdy nie pójdziemy do przodu, nigdy nie odnajdziemy lepszego rozwiązania, nigdy nie znajdziemy nowej pasji czy miłości jeśli po prostu nie będziemy próbować! Musimy poszukiwać, próbować i zwyciężać z naszym największym przeciwnikiem – samym sobą 😉

 

Korzyści zdrowotne

img_7520

Oczywiście kolejnym elementem układanki, który skłonił mnie do morsowania są korzyści zdrowotne płynące z lodowych kąpieli. Jeśli zastanawiasz się nad wpływem tego szaleństwa na zdrowie lub na stawy, to nie musisz obawiać się żadnych powikłań. Przeciwnie, lodowe kąpiele dają organizmowi chyba same korzyści! Z tego co mi wiadomo lodowe kąpiele nie są wskazane m.in. przy chorobach naczyń obwodowych, żylakach, zaawansowanym nadciśnieniu tętniczym i chorobach serca. W przeciwnym wypadku, nie masz się czego obawiać. Jeśli mimo to masz wątpliwości, to sugeruję wizytę u lekarza pierwszego kontaktu, dzięki czemu upewnisz się czy morsowanie jest dla Ciebie 🙂 No to jakie właściwie korzyści zdrowotne z tego wszystkie płyną?

  • Wzrost odporności – to na pewno jeden z aspektów, który do mnie przemówił. W dzieciństwie chorowałem bardzo dużo. Tak naprawdę w okresie zerówki czy pierwszej klasy byłem chory co miesiąc, trochę lipa co? Dzisiaj nie mam już z tym takiego problemu, ale chyba nikt nie lubi być chory. Dlatego jeśli mam okazję zwiększyć swoją odporność – i to w dość prosty sposób – od razu korzystam!
  • Poprawa wydolności układu krwionośnego – w dniu dzisiejszym ma 25 lat i może nie każdy w młodym wieku myśli o wydolności swojego układu krążenia, ale uważam, że w pewnych kwestiach warto myśleć na zapas, bo dzisiejsze decyzje często kształtują jutrzejsze samopoczucie. Podczas zanurzenia w lodowatej wodzie dochodzi do gwałtownego skurczu naczyń krwionośnych. Krew wędruje w kierunku głębiej położonych narządów i tkanek, a zwiększone ukrwienie mobilizuje i usprawnia ich pracę. Kiedy wychodzimy krew wraca do pełnego obiegu, a układ krwionośny pracuje na pełnych obrotach, co niesie ze sobą szereg korzyści zdrowotnych!
  • Regeneracja mięśni i rekonwalescencja po kontuzjach – to była kolejna żarówka, która zapaliła się w mojej głowie. Od kilku lat zmagam się z poważną kontuzją, której nabawiłem się podczas Pucharu Świata w Norwegii w 2014 roku. Kontuzja ta uniemożliwia mi wykonywanie treningów „tak jak kiedyś”, kiedy byłem zawodnikiem. Tak naprawdę była to jedna z kluczowych kwestii przez które przestałem być zawodnikiem. Zdaję sobie sprawę, że „to co było już nie wróci”, ale jeśli jest możliwość, że jutro będzie lepiej niż dzisiaj… walczę! Krioterapia, czyli leczenie zimnem wywołuje znakomite efekty w rekonwalescencji drobnych kontuzji i mikrourazów mięśniowych po ciężkich treningach. Zarówno badania, jak i bezpośrednie doświadczenia morsujących ludzi wykazują, że kąpiele w lodowatej wodzie znacznie przyspieszają proces regeneracji.
  • Spalanie tkanki tłuszczowej, ujędrnienie ciała i redukcja cellulitu – z góry mówię: „Nie. To nie jest magiczny sposób na super sylwetkę.” Takie nie istnieją i tyle. „Małe wybory stają się działaniami. Działania stają się nawykami, a nawyki stają się naszym sposobem na życie.” – i tylko takie działania zapewnią Ci lepszą sylwetkę i utratę tkanki tłuszczowej. Jednakże morsowanie może Cię nieco wspomóc w tym procesie, bo organizm poddany nagłemu ochłodzeniu potrzebuje więcej energii, by ogrzać krew i mięśnie, dlatego uruchamia zapasy energetyczne zgromadzone w postaci tłuszczu. Dodatkowo woda obijając się o nas delikatnie masuje ciało, a jej niska temperatura przyspiesza przepływ krwi i limfy pod naszą skórą. Efekt? Ciało staje się bardziej jędrne i gładkie, nabiera zdrowego kolorytu, a z powierzchni skóry może zniknąć nawet uporczywy cellulit!
  • Poprawa nastroju i świetne rozpoczęcie dnia – za każdym razem po morsowaniu czuję się po prostu fenomenalnie! Mógłbym to porównać do uczucia po naprawdę dobrym treningu. Podczas lodowych kąpieli nasz organizm wydziela endorfiny odpowiadające za uśmierzenie bólu, ale i za poprawę nastroju; do tego dochodzi satysfakcja związana z przekraczaniem własnych granic i realizacją obranego celu. Dla mnie bomba! Oczywiście do tego fakt, że nic nie zastąpi świetnej ekipy, z którą kolejne kroki w przekraczaniu własnych granic to czysta przyjemność! 😀

Czas na pierwsze wejście!

No dobra, podjąłem decyzję! Jadę na morsowanie! Czas na pierwsze wejście! Wsiadam w samochód, jadę już kilka minut i zastanawiam

się czy na pewno wszystko ze sobą wziąłem? Ręcznik mam, ciepłe ciuchy mam, buty…. o ja… nie wziąłem nic na stopy, a jak mi odmarzną? A jak będzie bolało? Dobra trudno, przecież nic się nie może stać, przecież nawet jeszcze nie ma lodu. Będzie dobrze… No i było dobrze. Ale następnym razem miałem już wodne buty, bo wiadomo, większy komfort 😛

Na samym początku rozgrzewka

img_7760

Spotkaliśmy się na plaży w Pieckach, jak morsy spotykają się w każdą niedzielę, chwilę przed 12:00. Na samym początku rozgrzewka, żeby podwyższyć temperaturę ciała. Jakieś pajacyki, podbiegi, krążenia, trochę przysiadów. Poczułem, że jestem już odpowiednio rozgrzany (czyli jest mi cieplej, ale się nie pocę) więc rozebraliśmy się i ruszyliśmy w kierunku wody. Nie miałem rękawiczek ani czapki jak pozostali, po prostu o tym nie pomyślałem. Tomek mówił, że jak już wejdę do wody to najlepiej się nie zatrzymywać, po prostu bez względu na wszystko mam twardo iść przed siebie. Tak też zrobiłem. Pierwsze spotkanie z wodą: ” Ja &*#$%*@!”, ale twardo szedłem naprzód. Zbliżałem się do momentu, w którym woda miała mi przykryć krocze: „Ja jego… co ja tutaj robię?!”. Woda przekroczyła poziom brzucha, więc tak jak wszyscy położyłem dłonie na głowę, żeby nie moczyć rąk. Woda sięgnęła klatki piersiowej i podróż się skończyła. Zapytałem się ile tak będziemy stać, po czym usłyszałem, że jest to kwestia indywidualna. To nie są żadne zawody i każdy stoi tak długo jak czuje się na siłach.

Ja podczas swojego pierwszego wejścia stałem 5 minut, ale jestem przekonany, że to dlatego, że byłem tam razem z bardziej doświadczonymi kolegami 😀 Przyznaję… pierwsze chwile nie były łatwe! Myślałem sobie „Co ja zrobiłem?! Co z moim kroczem?! A jak umrę?! A jak coś mi się stanie?!” Spoglądałem po innych mężczyznach. „Hmm… ale oni stoją i robią to regularnie, więc mi chyba też nic się nie stanie. Pewnie muszę przejść ten pierwszy moment” I tak też było. Po jakimś czasie zaczęło być naprawdę ciepło i przyjemnie i pojawiła się satysfakcja z przezwyciężenia swoich słabości. Co dalej? Wyjście z wody, dalsze rozgrzewanie się i… ponowne wejście! Co wtedy odczuwałem? Pozwól, że to zostawię już dla Ciebie 😉 Dowiesz się jak spróbujesz, a ja gorąco zachęcam!

Idealny początek niedzieli

img_80162

Trochę trwało zanim odbyłem swoją pierwszą kąpiel, ale ostatecznie jestem bardzo zadowolony i ostatnim razem miałem już swoją pierwszą kąpiel w wielkim przeręblu! Czuję się fenomenalnie, jest to dla mnie świetny początek niedzieli, a cały dzień po morsowaniu czuję się rześki i pełen energii. Miałem obawy – myślę, że jak każdy – ale przezwyciężyłem je i teraz morsowanie jest moim niedzielnym małym rytuałem. Razem ze znajomymi spotykamy się na plaży i morsujemy. Jak to się mówi „przyjemne z pożytecznym!” 😀